*kabot po śląsku to po polsku marynarka.
Tak jakoś mi się ten sweter kojarzy z marynarką ;-)
Wreszcie skończony, niestety brak zdjęć na człowieku
z racji braku fotografa na podorędziu.
Włóczkożerny strasznie bo aż dwa razy domawiałam włóczki!
Ale już jest skończony!
Coraz bardziej podoba mi się dzierganie
z jak najmniejszą ilością zszywania.
Ten sweter ma zrobiony "kadłubek" w całości,
zszyte są ramiona i przyszyte rękawy.
Rękawy też robione bezszwowo - na okrągło.
Tu w wersji pozapinanej.
Tu rozchełstany.
Włóczka miejscami w ciapki, miejscami w paski
a jeszcze innymi miejscami melanżowa.
I jeszcze takiego dziwoląga znalazłyśmy na ogródku.
Czerwoniutki bardzo i nie wiemy kto to może być?!
A niżej jest napisane "Ala"- jak zdradziła sama autorka ;-)
Do następnego...
Sweter wyszedł Ci pięknie. Dziwoląga nie rozpoznaje, jeśli zaś chodzi o napis, to oczywiście, że to "Ala" :)
OdpowiedzUsuńNo, wyglada na wloczkozerny, ale za to prezentuje sie wspaniale :)
OdpowiedzUsuń