sobota, 29 marca 2014

Włóczkożerny kabot*

*kabot po śląsku to po polsku marynarka.
Tak jakoś mi się ten sweter kojarzy z marynarką ;-)
Wreszcie skończony, niestety brak zdjęć na człowieku  
z racji braku fotografa na podorędziu. 
Włóczkożerny strasznie bo aż dwa razy domawiałam włóczki!
 Ale już jest skończony!
Coraz bardziej podoba mi się dzierganie 
z jak najmniejszą ilością zszywania.
Ten sweter ma zrobiony "kadłubek" w całości, 
zszyte są ramiona i przyszyte rękawy. 
Rękawy też robione bezszwowo - na okrągło.
Tu w wersji pozapinanej.

 
 
Tu rozchełstany.

 
Włóczka miejscami w ciapki, miejscami w paski
 a jeszcze innymi miejscami melanżowa.


I jeszcze takiego dziwoląga znalazłyśmy na ogródku. 


Czerwoniutki bardzo i nie wiemy kto to może być?!
 
A niżej jest napisane "Ala"- jak zdradziła sama autorka ;-)


 Do następnego...


2 komentarze:

  1. Sweter wyszedł Ci pięknie. Dziwoląga nie rozpoznaje, jeśli zaś chodzi o napis, to oczywiście, że to "Ala" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, wyglada na wloczkozerny, ale za to prezentuje sie wspaniale :)

    OdpowiedzUsuń